Śmierć zachodu

Buchanan Patrick J.

Wydawca:

WEKTORY

ISBN:

83-918847-7-5

EAN:

9788391884775
   

Oprawa:

MIĘKKA

Ilość stron:

309

Wymiary:

143 x 210 mm

Rok wydania:

2006
   

Dostępność:

NIEDOSTĘPNA
 

Kategoria:

HISTORIA
PUBLICYSTYKA REPORTAŻ FELIETON

Zachód umiera. Jego narody przestały się rozmnażać, a jego populacje przestały wzrastać i zaczęły się kurczyć. Od czasu, kiedy czarna śmierć zmiotła z Europy jedną trzecią ludności, nie było tak śmiertelnego zagrożenia dla przetrwania zachodniej cywilizacji. Dzisiaj w siedemnastu europejskich krajach więcej jest pogrzebów niż urodzin, więcej trumien niż kołysek. Te kraje to: Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Dania, Estonia, Niemcy, Węgry, Włochy, Łotwa, Litwa, Portugalia, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Hiszpania i Rosja. Katolicy, protestanci, prawosławni - wszyscy chrześcijanie biorą udział w wielkim marszu ku śmierci Zachodu. Nowy hedonizm zdaje się niezdolnym do ofiarowania ludziom wystarczających powodów do dalszego życia. A jego najwcześniejsze owoce wyglądają na zatrute. Czy ta nowa "wyzwalająca" kultura, którą tak entuzjastycznie przyjmuje nasza młodzież, okaże się najbardziej rakotwórcza ze wszystkich? A skoro Zachód tkwi w kleszczach "kultury śmierci", jak twierdzi papież, i co potwierdza statystyka, to czy zachodnia cywilizacja jest już bliska podążeniu za imperium Lenina do tego samego niechlubnego końca? Sto lat temu Gustave Le Bon napisał w swej książce Tłum: Prawdziwą przyczyną wszystkich wielkich wstrząsów, które poprzedzają zmiany cywilizacji, takie jak upadek Cesarstwa Rzymskiego czy powstanie Cesarstwa Bizantyjskiego, są głębokie zmiany w ideach ludzi. Wszystkie pamiętne wypadki w historii są widocznymi efektami niewidocznych zmian ludzkiej myśli. Obecna epoka, jest jednym z tych krytycznych momentów, kiedy myśl rodzaju ludzkiego przechodzi proces transformacji. Le Bon mówił o swoich czasach, końcu dziewiętnastego wieku, ale to, co napisał, jest jeszcze prawdziwsze w stosunku do naszych czasów. To właśnie kulturalna rewolucja doprowadziła to takiej "głębokiej zmiany w ideach ludzi". A najwyraźniej te idee spowodowały, że zachodnie elity stały się obojętne wobec śmierci ich własnej cywilizacji. Wydają się nie dbać o to, czy koniec Zachodu nadejdzie wraz z wyludnieniem, utratą tożsamości narodowej czy też poprzez zatopienie w zalewie imigracji z Trzeciego Świata. Teraz, kiedy wszystkie zachodnie imperia przeminęły, człowiek Zachodu, w końcu zwolniony z obowiązku cywilizowania i chrystianizacji ludzkości, upaja się luksusem tego wieku samoosłabiania. Zdaje się tracić wolę życia i godzić się na zbliżającą się nieuchronnie śmierć. Czy to już zmierzch Zachodu? Czy śmierć Zachodu jest faktem nieodwracalnym? Przeglądnijmy sprawozdanie patologa. (...) Tak jak powiększająca się populacja przez długi czas była znakiem zdrowo rozwijającej się cywilizacji i narodów, tak populacja zmniejszająca się jest znakiem zaniku narodów i tejże cywilizacji. Jeżeli to twierdzenie jest prawdą, zachodnia cywilizacja, zarówno jej potęga, jak i bogactwo, znajdują się w krytycznym stanie. Dlatego, że tak jak kot z Cheshire, naród Zachodu zaczął znikać. Do lat sześćdziesiątych Europejczycy wraz z Amerykanami, Australijczykami i Kanadyjczykami liczyli 750 milionów, co stanowiło jedną czwartą z trzech miliardów ludzi żyjących na Ziemi. Był to okres największego wyżu demograficznego dwudziestego wieku. Pozbawieni swoich imperiów, z wyleczonymi ranami z wojny, zdawali się żyć pełnią życia. Tak naprawdę, neo-Malthuzjanie opłakiwali populacyjną eksplozję, wieszcząc mrocznie, że zapasy Ziemi są na wyczerpaniu. Byli wyśmiewani. Ale w 2000 roku nikt się już nie śmiał. Podczas gdy światowa populacja podwoiła swą liczbę do sześciu miliardów w ciągu czterdziestu lat, Europejczycy przestali się rozradzać. Ich populacje przestały rosnąć, a w wielu krajach wprost zaczęły się kurczyć. Z czterdziestu siedmiu europejskich narodów, tylko muzułmańska Albania w 2000 roku wykazywała poziom urodzin odpowiedni do przetrwania. Europa zaczęła umierać. Jest to ponura prognoza. Pomiędzy 2000 a 2050 r. populacja świata wzrośnie do ponad 9 miliardów, ale 50% tego wzrostu nastąpi w Azji, Afryce i Południowej Ameryce, podczas gdy zniknie100 milionów ludzi zamieszkujących Europę. W 1960 roku ludność pochodzenia europejskiego stanowiła jedną czwartą globalnej populacji; w 2000 już tylko jedną szóstą; w 2050 będzie to jedna dziesiąta. To jest statystyka zanikającej rasy. Rosnąca świadomość tego wywołała w Europie nawet panikę wobec nadciągającego kryzysu. (.)Pat Buchanan