|
|
Czyżby zbliżały się czasy ostateczne? Nigdy nic nie wiadomo, więc równie dobrze mogą się zbliżać, jak się i nie zbliżać. Zresztą - jeśli nawet się nie zbliżają, to przecież tak czy owak się zbliżają, o czym nieubłaganie świadczą znaki. Nie chodzi nawet o operację pokojową, jaką miłujący pokój Izrael przeprowadza w strefie Gazy. Wykonując swe naturalne prawo do obrony rozpoczął bombardowanie strefy Gazy, w której ukrywają się terroryści z Hamasu, dla większej perfidii poprzebierani za głupich cywilów, a zwłaszcza - za kobiety i dzieci. Chodzi oczywiście o bombardowanie miłością, której perfidni terroryści nie mogą wytrzymać i aż umierają z tego. Dobrze im tak, bo jakże można naruszać święte prawo Izraela do obrony? Unicestwianie takich zuchwalców to rzecz zwyczajna, a nie żaden znak, zapowiadający czasy ostateczne. Kto wie, czy Żydzi nie chcą tylko pokazać w ten sposób Amerykanom, że ich Barak jest lepszy od Baracka amerykańskiego, a skoro tak, to niechże Barack słucha się Baraka. Zapowiedzią czasów ostatecznych może być coś zupełnie innego. Mam na myśli publikację red. Adama Michnika w "Gazecie Wyborczej", "Liberalny inteligent i wiatr dziejów", która z pozoru jest rodzajem polemiki z artykułem Rafała Kalukina, ale tak naprawdę - może być początkiem testamentu Adama Michnika, czyli Najnowszego Testamentu. Michnik pisze ten Najnowszy Testament z całą powagą ale właśnie dlatego nabiera on charakteru kabotyńskiego, niczym jakaś karykatura "Listów starego diabła do młodego".